Zacznę, odnosząc się do tekstu napisanego przed wyjazdem - Dlaczego jedziemy do Wietnamu?
Ad. 1. Próba sił
Udało się i nie udało. Tak - zaaklimatyzowaliśmy się. Tak - zdobyliśmy wielu nowych znajomych. Nie - nie poczuliśmy się jak u siebie. Wilczy dość mocno narzekał na temperatury. Miał też dość często przeboje żołądkowe. Mnie nie do końca pasowało siedzenie na miejscu w Nha Trang. Jemu chyba nie do końca odpowiadał okres tak długi jak siedem miesięcy w tym klimacie.![]() |
...chociaż w sumie, co tu może nie odpowiadać? |
Ad. 2. Język
Na pewno po tej wycieczce zdaję sobie dużo bardziej sprawę z regionalnego zróżnicowania języka wietnamskiego. Do tego wyjazdu większość czasu spędziłam w Hanoi i choć miałam świadomość, że istnieją różne dialekty, nie bardzo mnie to dotyczyło. Na naszym ryneczku w Nha Trang odniosłam wrażenie, że każdy w zależności od wioski, z której przyjeżdża, mówi inaczej. Moje mówienie znacząco się nie poprawiło, rozumienie ze słuchu jest na dużo lepszym poziomie, lepiej łapię regionalne przekształcenia. Trochę mnie zdołowało uświadomienie sobie, jak bardzo wielu Wietnamczyków nie dba o swój język, ale to już materiał na osobny tekst. Podsumowując - za mało pracowałam nad j. wietnamskim, ale też nareszcie zdałam sobie sprawę z tego, że sama deprecjonuję swój poziom jego znajomości. Nie jest tak źle, jak czasami usiłuję sobie wmówić.Ad. 3. Zmiana klimatu
Zmiana klimatu zdecydowanie się udała. Nha Trang jest piękny i ma niemalże idealny klimat. Ale ja i tak wolę Hanoi z czterema porami roku. Brak różnorodności jest nudny.![]() |
Nha Trang tuyệt vời của tôi |
Ad. 4. Jedzenie
Było OK. Przede wszystkim nauczyłam się gotować sporo rzeczy. Przestałam się brzydzić ryb. Przeżyłam weekend na tofu, jajkach i szpinaku wodnym (oczywiście z ryżem), gdy okazało się, że kończy się gotówka, a bankomaty nie działają. Owoców morza za bardzo się nie najadłam, bo Wilczy za nimi nie przepada. Za to owocami i zieleniną nacieszyłam się na jakiś czas. Do Polski przywiozłam nasiona ray quê (bazylia tajska ;))) i ngò gai (kolendra meksykańska;)))). Posiałam je i właśnie roślinki zaczynają nadawać się do wszamania. :-)
![]() |
kawałek Wietnamu na moim balkonie |
Ad. 5. Ogólnie pojęte poznawanie Wietnamu
Jeździliśmy bardzo mało. Wyciągnięcie Wilczego z domu czasami graniczy z cudem. Z finansami było mocno średnio. Jednak co nieco udało się zobaczyć. Poznałam też z bliska więcej natury. Na pewno jestem bardziej zorientowana w gatunkach węży, trujących drzew, kawy i zieleniny. ;-)Teraz potrzebuję jeszcze napisać o tym, czego nauczyło mnie rozkręcanie klubu Toastmasters w Nha Trang i dlaczego nie mogłabym mieszkać w Wietnamie na stałe. Choć już zaczynam tęsknić za Azją, to na miejsce na większość miesięcy w roku wybieram Europę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz, co myślisz o tym tekście!