Emilia Krywko Google+ wietnam.info - blog o Wietnamie: września 2015 | blog o Wietnamie
wietnam

23 wrz 2015

Moja podróż do Wietnamu #4 - Kinga

W kolejnej, czwartej już, odsłonie cyklu wywiadów z Polakami, którzy odwiedzili Wietnam, rozmawiamy z Kingą, która zwiedziła nasz ulubiony kraj pod koniec 2014 roku. Jakie są jej wrażenia? Przeczytaj! 
Hoi An - Kinga Bielejec/gadulec.me
Dlaczego pojechałaś do Wietnamu?
Odwiedziłam ten kraj przy okazji półrocznego pobytu w Azji Południowo-Wschodniej.

22 wrz 2015

Dlaczego jednak Polska? ...czyli III część podsumowania wyjazdu do Wietnamu 2015 r.

W zasadzie nie wiem, co będzie dalej. Z każdym dniem jesiennej pogody coraz bardziej tęsknię za słońcem, kolorami i wietnamskim jedzeniem. Mimo to, podjęliśmy decyzję o pozostaniu w Polsce. Po 7 miesiącach mieszkania w Wietnamie wróciliśmy, korzystając z kupionego od razu biletu powrotnego.

Czynniki, które o tym zadecydowały to:
  • chęć bycia bliżej rodziny i przyjaciół,
  • potrzeba różnorodności (czasami można zatęsknić za zimnem;)).
Ciężko mi wyobrazić sobie swoje życie bez wyjazdów do Wietnamu, ale na co dzień, na razie, wybieram Polskę, ponieważ:
  • lepiej znam tutejszą faunę i florę (i czuję się z nią bezpieczniej),
  • chcę być choć minimalnie obecna w życiu swoich siostrzeńców,
  • jest mi formalnie łatwiej - nie potrzebuję myśleć, że co 3 miesiące trzeba załatwić prawo do dalszego pobytu; także przemieszczanie się po okolicznych państwach wymaga mniej zabiegów,
  • taki jeden mniej marudzi i chyba jemu jednak polskie żywienie bardziej pasuje.
Ogólnie - przyszedł czas na powrót do bezpiecznego i znajomego środowiska, chociaż na trochę. A jako że "trochę" już mija, to zaczynam się zastanawiać nad przyszłością i tym, co dalej zrobić z wietnam.info i z Wietnamem w moim życiu. Jakieś sugestie? Wskazówki? Intratne oferty pracy? ;-) Nieintratne, ale twórcze, też mogą być.

A bardziej serio - zabieram się do blogowej roboty, już jutro nareszcie 4. odsłona cyklu "Moja podróż do Wietnamu".

Potrzebuję w swojej codzienności więcej Wietnamu i języków, a mniej kotów i podatków.

5 wrz 2015

Czego nauczyło mnie Nha Trang Toastmasters... czyli II część podsumowania wyjazdu do Wietnamu 2015 r.


"We learn best in moments of enjoyment"  - Ralph C. Smedley

Toastmasters International to wiele działających na całym świecie klubów, których członkowie uczą się przemawiania i przyswajają różne przydatne umiejętności, np. zarządzanie czasem, organizację pracy zespołu, motywowanie. Mój małżonek był inicjatorem Toastmasters Olsztyn i przed wyjazdem bardzo aktywnie działaliśmy w tym klubie. Ciężko było sobie wyobrazić tydzień bez spotkania. Dlatego rzuciłam kiedyś żartem, że trzeba będzie założyć nowy klub. I tak to się zaczęło...

29 listopada 2014 r. - dzień po przylocie oceniam icebreakera na spotkaniu Toastmasters w Sajgonie

Zaraz po przylocie do Wietnamu odwiedziliśmy Saigon Toastmasters Club, żeby zobaczyć jak tutaj działa ta organizacja. Chociaż było nieco bardziej oficjalnie niż na polskich spotkaniach i nieco dłużej, to i tak nam się spodobało. Załapaliśmy się nawet na warsztaty z Toastmasterami z Tajlandii i Singapuru. Te zdarzenia ostatecznie utwierdziły nas w przekonaniu, żeby spróbować założyć pierwszy klub w Nha Trang.

W windzie w drodze na warsztaty Saigon Toastmasters - 6 grudnia 2014 r.

Znaleźliśmy zainteresowanych. Miejsce znalazło się w zasadzie samo. Nicolas, właściciel Havan Hotel i Rooftop Bar sam nam zaoferował swój lokal. Wystartowaliśmy ze spotkaniami. Choć klub oficjalnie się jeszcze nie zarejestrował, to spotkania odbywają się regularnie co niedzielę i zmieniły już co najmniej jedno życie. ;)

Pierwsze spotkanie Toastmasters w Nha Trang - 15 marca 2015 r.
Trochę nam zajęło poznanie kilku osób i przekonanie, że warto zrobić takie spotkanie... ;)
W tej notce najbardziej jednak chcę się podzielić z Wami kilkoma spostrzeżeniami z obserwacji spotkań w Polsce i w Wietnamie.

Organizacja spotkania
W Polsce, jeśli chce się, żeby wszystko wypaliło, trzeba wyznaczyć osoby odpowiedzialne za realizację danego zadania. Przykładowo - Ty dbasz o to, żeby sala była przygotowana do spotkania, zorganizuj swój zespół i załatw to. To Twoja odpowiedzialność. Wietnamczycy nie lubią "być za coś odpowiedzialni". Jeśli trzeba coś zrobić, zacznij to robić, przyłączą się i wtedy podzielą zadaniami. Mówienie do niczego nie prowadzi i...

w Wietnamie jest problem z liderami.  Czy to za sprawą socjalizmu, czy konfucjanizmu, faktem jest, że trudno o przywódców. Mało kto czuje się dość "władny", by zarządzać innymi. Trzeba coś zrobić? Widzę, że przyda się pomocna dłoń? Od razu się włączę. W Polsce w takich sytuacjach prawie zawsze trzeba prosić o pomoc, inaczej jej się nie uzyska. Podsumowując:
Polska - działam sam albo zarządzam zespołem. Potrzebuję prośby i motywacji, żeby zacząć coś robić.
Wietnam - działam, jeśli inni działają, naturalnie włączam się w pracę zespołu, jeśli widzę, że ktoś potrzebuje pomocy. Wolę być w tle i nie przewodzić innym.

W oczy rzuciło mi się także inne podejście do ewaluacji. Nasi wietnamscy znajomi są zdecydowanie łagodniejsi w ocenach, chętniej chwalą, często powtarzają też frazy takie jak: "ja się nie znam", "ja nie mam prawa oceniać". Na polskich spotkaniach często trzeba temperować nadmierny krytycyzm, ogromną drobiazgowość w ewaluacji, która nie zawsze sprzyja początkującym mówcom.

Coś, co zwróciło uwagę Adama, to jak to określił "głębsza różnica pomiędzy lider - nie-lider". Stwierdził, że spotkania wietnamskie miały bardziej szkolny charakter, co oznacza, że uczestnicy chętnie włączali się w poszczególne części spotkania tak, jakby to robili aktywni uczniowie w czasie lekcji. Brakowało jednak chętnych do prowadzenia spotkań i ewaluowania.

14 czerwca 2015 r. - ostatnie spotkanie Nha Trang Toastmasters, w którym uczestniczyliśmy...
Jak dalej potoczą się losy Nha Trang Toastmasters? Czy zarejestrują się jako oficjalny klub? Tego nie wiemy, ale śledząc grupę na Facebooku, widzimy, że nadal aktywnie działają. Jeśli chcecie wesprzeć naszych przyjaciół, możecie ich odwiedzić - spotykają się w niedziele o godz. 15:00. A przypływ gości, zwłaszcza takich, którzy lepiej mówią po angielsku, na pewno pomaga się rozwijać. :)

1 wrz 2015

Powroty... czyli I część podsumowania wyjazdu do Wietnamu 2015

Czas biegnie jak szalony. Drugi miesiąc w Polsce powoli dobiega końca. Planowanie, nowe obowiązki, przeprowadzki, spotkania z ludźmi... Nie ma wolnej chwili. A w duszy silna potrzeba jakichś podsumowań i może także trochę lęku przed nimi?

Zacznę, odnosząc się do tekstu napisanego przed wyjazdem - Dlaczego jedziemy do Wietnamu?

Ad. 1. Próba sił

Udało się i nie udało. Tak - zaaklimatyzowaliśmy się. Tak - zdobyliśmy wielu nowych znajomych. Nie - nie poczuliśmy się jak u siebie. Wilczy dość mocno narzekał na temperatury. Miał też dość często przeboje żołądkowe. Mnie nie do końca pasowało siedzenie na miejscu w Nha Trang. Jemu chyba nie do końca odpowiadał okres tak długi jak siedem miesięcy w tym klimacie.

...chociaż w sumie, co tu może nie odpowiadać?

Ad. 2. Język

Na pewno po tej wycieczce zdaję sobie dużo bardziej sprawę z regionalnego zróżnicowania języka wietnamskiego. Do tego wyjazdu większość czasu spędziłam w Hanoi i choć miałam świadomość, że istnieją różne dialekty, nie bardzo mnie to dotyczyło. Na naszym ryneczku w Nha Trang odniosłam wrażenie, że każdy w zależności od wioski, z której przyjeżdża, mówi inaczej. Moje mówienie znacząco się nie poprawiło, rozumienie ze słuchu jest na dużo lepszym poziomie, lepiej łapię regionalne przekształcenia. Trochę mnie zdołowało uświadomienie sobie, jak bardzo wielu Wietnamczyków nie dba o swój język, ale to już materiał na osobny tekst. Podsumowując - za mało pracowałam nad j. wietnamskim, ale też nareszcie zdałam sobie sprawę z tego, że sama deprecjonuję swój poziom jego znajomości. Nie jest tak źle, jak czasami usiłuję sobie wmówić.


Ad. 3. Zmiana klimatu

Zmiana klimatu zdecydowanie się udała. Nha Trang jest piękny i ma niemalże idealny klimat. Ale ja i tak wolę Hanoi z czterema porami roku. Brak różnorodności jest nudny.

Nha Trang zimą
Nha Trang  tuyệt vời của tôi

Ad. 4. Jedzenie


Było OK. Przede wszystkim nauczyłam się gotować sporo rzeczy. Przestałam się brzydzić ryb. Przeżyłam weekend na tofu, jajkach i szpinaku wodnym (oczywiście z ryżem), gdy okazało się, że kończy się gotówka, a bankomaty nie działają. Owoców morza za bardzo się nie najadłam, bo Wilczy za nimi nie przepada. Za to owocami i zieleniną nacieszyłam się na jakiś czas. Do Polski przywiozłam nasiona ray quê (bazylia tajska ;))) i ngò gai (kolendra meksykańska;)))).  Posiałam je i właśnie roślinki zaczynają nadawać się do wszamania. :-)

kawałek Wietnamu na moim balkonie

Ad. 5. Ogólnie pojęte poznawanie Wietnamu

Jeździliśmy bardzo mało. Wyciągnięcie Wilczego z domu czasami graniczy z cudem. Z finansami było mocno średnio. Jednak co nieco udało się zobaczyć. Poznałam też z bliska więcej natury. Na pewno jestem bardziej zorientowana w gatunkach węży, trujących drzew, kawy i zieleniny. ;-)

Teraz potrzebuję jeszcze napisać o tym, czego nauczyło mnie rozkręcanie klubu Toastmasters w Nha Trang i dlaczego nie mogłabym mieszkać w Wietnamie na stałe. Choć już zaczynam tęsknić za Azją, to na miejsce na większość miesięcy w roku wybieram Europę.

Wilczy cel powiódł się w 100%. Ruszyliśmy cztery litery.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...