Ostatnio dokarmia nas dodatkowo, tak po babciowemu. Zaczęło się od wprowadzania nas w smakowanie różnych rodzajów mango. Śledzący fanpage wietnam.info znają już to zdjęcie:
![]() |
mango, mango, mango i mango... |
Kilka wizyt temu wyjechaliśmy z pełnymi brzuchami i siatką mango - bo to wietnamskie, tamto zielone - tajskie, a duże okrągłe - australijskie. Dzisiaj wieczorem znowu podjechaliśmy w porze kolacji, tym razem po jedzenie na wynos. Obsłużyła nas pracownica. Ruszyliśmy właśnie z miejsca naszą skuterorakietą, gdy zamachała na nas cô Quý. Chwyciła wielką reklamówkę z mango i nas dogoniła. Argumenty, że jest nas tylko dwoje nie zadziałały - 'dla zdrowia, dobre, dojrzałe'. Jedenaście owoców. Może nawet skompensuje nam to trochę brak polskich truskawek. ;)
A teraz prośba o pomoc. My oboje jesteśmy kiepscy w dawaniu prezentów i temu podobnych socjalnych zachowaniach. Niedługo wyjeżdżamy z miasta. Macie może pomysł, jak się odwdzięczyć za tyle serca i witaminy C?
Dobre brandy zawsze mile widziane, bo na czekoladki za gorąco.
OdpowiedzUsuńTylko... tak z alkoholem do kobiety?
Usuń