1. Twój pierwszy pobyt w Wietnamie.
Pierwszy raz pojechałam do Wietnamu z Mamą latem 1995 roku, zaraz po mojej pierwszej komunii. Spędziłyśmy wtedy trzy miesiące w Mieście Ho Chi Minha. Mam spisaną listę podpunktów: "co pamiętam z pierwszego wyjazdu". Oto dwa z nich:
Często piszę o tym, co lubię, więc dzisiaj ponarzekam. Nie lubię:- Na początku miałam straszny problem z piciem (napojów bezalkoholowych!;)). W domu zwykle była tylko woda. Gdy poprosiłam o herbatę, to dostałam dziwne coś, co smakowało nie wiadomo jak - taki był mój pierwszy kontakt z zieloną herbatą, którą teraz uwielbiam. ;) Kiedyś mama kupiła mi mleko sojowe na ulicy i za pierwszym razem uważałam, że jest obrzydliwe. Teraz mam wrażenie, że nie ma już tak pysznego mleka.
- Spotykaliśmy dużo ludzi - w pamięć zapadła mi pani, która miała samych wnuczków, więc postanowiła mnie porozpieszczać. Zabrała mnie na rynek i nakupowała mi prezentów. Musiała w to włożyć dużo serca, bo w jednym bawełnianym t-shircie sypiam do tej pory i w ogóle nie stracił koloru…
2. Co lubisz/czego nie lubisz w Wietnamie
- hałasu - skuterki, klaksony, rozbiórki i budowy, imprezy karaoke u sąsiada... to norma.
- śmiecenia - cały dzień odpadki rzuca się gdzie popadnie (najczęściej obok krawężników) i potem w nocy ekipy sprzątające ogarniają miasto. Eko-świadomość to to, nad czym Wietnamczycy ciągle muszą pracować.
- braku stałych cen w wielu miejscach - niektórzy sprzedawcy dobierają cenę do klienta, więc pierwsza wizyta w wielu sklepach polega na ustaleniu, że nie jestem turystą, znam właściwe ceny i nie będę przepłacać
3. Twój największy sukces odnośnie nauki języka
To że mimo obijania się na stypendium zdałam egzamin i uzyskałam certyfikat językowy? ;) Poza tym ciągle mam za mało sukcesów związanych z językiem wietnamskim.
4. Ulubiona reklama z Wietnamu.
Natknęłam się na nią kilka tygodni temu i ciągle wydaje mi się absurdalna. Klip promuje sieć koreańskich restauracji.5. Słowo/wyrażenie, które ciężko jest przetłumaczyć na język polski.
Język wietnamski pełen jest takich słów i wyrażeń. Pierwsze które przyszło mi do głowy: lòng hiếu thảo. Podobno tłumaczy się jako “nabożność synowska”, ale czy przeciętny Polak zrozumie, co to, gdy zobaczy ten termin? Chodzi o miłość, szacunek i oddanie, jakie dzieci są w zasadzie “winne” rodzicom i innym starszym członkom rodziny.Uff... Ta edycja W 80 blogów dookoła świata okazała się dla mnie najtrudniejsza. ;) Chciałam jeszcze odpowiedzieć na pytanie, jakie miejsca chciałabym odwiedzić w Wietnamie, ale jest ich tak dużo, i tak różnych, że napiszę na ten temat osobny artykuł.
Jak odpowiedzili pozostali blogerzy? Przeczytaj!
Chiny:Biały Mały Tajfun
Francja:
Madou en France: 5 pytań o moją Francję
Francais-mon-amour: 5 pytań do blogera
Love For France: Francja w pięciu pytaniach
Francuskie i inne Notatki Niki - Pięć pytań do blogera
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim - Pięć pytań do...
Uzależnienie od francuszczyzny 5 pytań i odpowiedzi, czyli odrobina ekshibicjonizmu...
Holandia:
Język holenderski - pół żartem, pół serio: 5 pytań o Holandię
Kirgistan:
O języku kirgiskim po polsku: 5 pytań do blogera - o języku kirgiskim i Kirgistanie
Niemcy:
Blog o języku niemieckim: 5 pytań do blogera
Niemiecki po ludzku
Niemiecka Sofa: 5 pytań do... - czyli akcja "W 80 blogów dookoła świata"
Rosja:
Rosyjskie Śniadanie: "W 80 blogów dookoła świata" # 10 '5 ciekawych pytań do blogera'
Szwajcaria:
Szwajcarskie Blabliblu
Wielka Brytania:
English my way
English with Ann: pytania do blogera czyli mój pierwszy raz
English-Nook: 5 pytań do blogera
Head Full of Ideas
english-at-tea: 5 pytań do blogera
Włochy:
Studia, parla, ama
CiekawAOSTA
Wloskielove
Piątka za zielona herbatę - też uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńNiesamowitą kobietę miałaś okazję spotkać - żeby tak od razu zostać od serca obdarowanym i to tak szczodrze...
Natomiast co do kupowania i targowania się, to czuję, że nieźle by mnie w Wietnamie oskubano ;)
Pozdrawiam!
Ja jestem notorycznie oskubywana, bo głupio mi się targować o 5.000VND (~90gr), ale muszę to zmienić albo niebawem pójdę z torbami. ;)
UsuńNa pierszy wyjadz do Wietnamu pojechałem z moim bratankiem,dla niego to był juz 5lub 6.On kocha sie targowac,jest wtedy w swoim żywiole,ja na poczatku nie mogłem na to patrzec..Ze wzgledu na swoją posturę koronnym argumentem zbicia ceny była mozliwosc pogłaskania Go po brzuchu,On naprawde przypomina Buddę!Żaden sprzedający nie mogł sie oprzeć..,wiadomo ze to przynosi szczescie!.Co ciekawe to nie działa na Połnocy...
UsuńHahaha... dobre! :D Niestety i mnie, i Adamowi do Buddy daleko. Możemy najwyżej próbować się targować na chuderlaków. W sumie na biednego studenta kiedyś działało, więc może jest to jakiś sposób?
UsuńTez kocham zielona herbatę, choć niektóre odmiany maja dziwny wędzony smak.
OdpowiedzUsuńZ tym targowaniem to niby głupio, bo suma niepozorna, ale jak sie nie reagujesz, to cię nie szanują...
Sama nie lubię sie targowac ale czasem trzeba, wiec "zadaje sobie" gwałt :)
Pozdrawiam
W Wietnamie wychodzą z założenia, że jeśli się nie targujesz, to możesz tyle zapłacić, więc jest w porządku. ;)
UsuńPrzyznam, że się nie znam za bardzo na odmianach - zwykle kupuję na oko albo na nos. ;)
ja sie lubie targowac, choc i tak wiem ze w Azji sa inne ceny dla mnie, ale pare razy bylem taki nie ustepliwy i dobrze przygotowany ze az mi sprzedawcy przybili piatke na koniec i dostalem herbate ;)
Usuńale za to Aneta nie lubi targowania sie i zawsze dziwnie na mnie patrzy ;)
Tylko właśnie - trzeba być dobrze przygotowanym.;) Masz jakieś dobre rady na targowanie?
UsuńTo jedzenie z reklamy wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńMoją uwagę przykuły pałeczki do jedzenia, które wcale nie były drewniane! To są pałeczki wykonane ze stali?!
Niezła spostrzegawczość! :-) Tak, te pałeczki wyglądają na stalowe. Są takie, są i plastikowe. :-)
UsuńI ja należę do grona fanek zielonej herbaty ;)
OdpowiedzUsuńReklama ciekawa i dosyć długa jak na reklamę- u nas w tym czasie próbowaliby nam wcisnąć minimum 5 produktów ;) ale piosenka wpada w ucho. A główna bohaterka to zwykła aktorka czy może jakaś blogerką kulinarną? ;)
Piosenkarka Hari Won - pół-Wietnamka, pół-Koreanka. :-)
UsuńŚmieszna ta reklama, gdybym była na miejscu tej dziewuchy to na pewno nie zostawiłabym całego stołu tak przepysznie zastawionego żeby iść tańcować w kuchni ;)
OdpowiedzUsuńI tak byłaś dzielna, że spróbowałaś tego sojowego mleka... mnie w Twoim wieku nie zmusiłaby do tego żadna siła :D
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-) Dziecko we mnie poczuło się lepiej. :-)
UsuńA ten klip to puszczają normalnie w tv w czasie reklam? Całe szczęście, że wszyscy klienci znali układ choreograficzny ;D
OdpowiedzUsuńJakem dziecko Internetu - nie wiem. :D
Usuńo, brak stałych cen zdecydowanie! Gdybym nie była cały czas pod czułą opieką wietnamskich przyjaciół, wyjechałabym stamtąd z miliardowymi długami :D A jeśli chodzi o herbatę - zielona wietnamska jest niezła. Ale powinnaś spróbować właściwie zaparzonej naszej, chińskiej :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś będzie okazja spróbować. :D
UsuńPiłam kiedyś w Sa Pa świetnie zaparzoną herbatę. Do tej pory ją pamiętam. ;)
"Problem z piciem" na początku rozwalił mnie na łopatki :D
OdpowiedzUsuń