Według mnie:
![]() |
ja |
1. Próba sił
Co tu dużo mówić - i Adam, i ja lubimy wyzwania. Chcemy sprawdzić, jak szybko jesteśmy w stanie zaaklimatyzować się w nowym otoczeniu, nawiązać znajomości, poczuć się jak u siebie. Chcemy osiąść w jednym miejscu i przez kilka miesięcy pożyć w Wietnamie.
2. Język
Pisałam Wam już o moich doświadczeniach z językiem. Mam już dość mówienia kiepsko po wietnamsku. Chcę się aktywnie, intensywnie komunikować w tym języku i wejść na wyższy poziom. W Wietnamie jest łatwiej - człowiek chce czy nie, osłuchuje się i zaczyna imitować poprawny akcent.
3. Zmiana klimatu
Lubię wszystkie polskie pory roku, ale gdyby miała z którejś zrezygnować, to byłaby to zima. Laryngolodzy kilkukrotnie zamierzali się na moje migdałki i zawsze im uciekałam. Po 9 miesiącach na stypendium w Hanoi dowiedziałam się, że migdałki mogą być tak schowane, że prawie niewidoczne! I dopiero ostatniej zimy (czyli po 4 latach) znowu zaczęły się odzywać. Czas więc znowu potraktować je wietnamską wilgotnością powietrza.
4. Jedzenie
Jak mój mąż i szwagier mogą poświadczyć, zdarzyło mi się zjeść średnią pizzę z pewnej sieciówki, następnie dwudaniowy obiad w wietnamskiej restauracji w Poznaniu - Thanh Ha, poprawić deserem i wstać o własnych siłach. Lubię jeść. Uwielbiam tropikalne owoce. Chcę się dowitaminować za wszystkie czasy. Marzę o mango, papai, krewetkach, krabach, zieleninach i wszelkich innych pysznościach, których po świeżości i taniości nie dostaniemy w Polsce.
5. Ogólnie pojęte poznawanie Wietnamu
Ze względu na napięte finanse na razie nie planujemy dużo jeździć, ale trochę na pewno będziemy. A jak wiadomo - przez doświadczanie uczymy się szybciej i skuteczniej. Za pół roku będę o Wietnamie wiedzieć więcej.
Według Adama:
1. Trzeba czasem ruszyć cztery litery.
Nie wiem, jak to skomentować. ;-)
O, ja na migdałki stosuję dietę przepisaną przez chińskiego lekarza :) Też się nagle okazuje, że mogę nie mieć anginy ani raz w roku! Żarcie... och, powinnaś przyjechać też do nas :) Mogłybyśmy jeść we dwójkę od rana do wieczora (mój mąż patrzy na mnie czasem z... hmmm... mieszanką podziwu i bojaźni). I w ogóle - pochwalam. Wietnam jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuń:))) Mężczyżni nie sa od mówienia, tylko od działania ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia Wam, szczęśliwej podróży (choć może Wy już tam jesteście?) I czekam na wieści z Wietnamu na blogu!
Z niecierpliwością czekam na relacje z Wietnamu, koniecznie z dużą ilością zdjęć ;D
OdpowiedzUsuńJuż jedźcie, bo doczekać się nie mogę relacji ;) I w końcu muszę kiedyś dotrzeć na Szamarzewskiego - polecasz te knajpkę? Pozdrawiam serdecznie (z lekką zazdrością)
OdpowiedzUsuńPolecam.:) Bardzo lubię właścicieli.
UsuńEmilia, czekam niecierpliwie na każdą informację z Wietnamu :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę i mam nadzieję, że będziecie tam na tyle długo, żebyśmy się w Wietnamie za jakiś rok spotkali!
OdpowiedzUsuńPomarudze teraz: tytul tego posta jest glupi, bo zawiera pytanie niemalze retoryczne, na ktore odpowiedz jest prawodopodobnie conajmniej przeliczalnie duza (znaczy sie nieskonczenie duzo powodow) a byc moze nieprzeliczalnie duza (taka "wieksza" nieskonczonosc ;] ). Duzo sensowniej byloby napisac post o tytule np "dlaczego DOPIERO teraz jedziemy do VN", albo "nie moge zrozumiec dlaczego jeszcze wszyscy nie jada do VN" ;)
OdpowiedzUsuń:D Dobry komentarz.
Usuń