Hội An to urokliwe miasteczko (120 tys. mieszkańców;)) w środkowym Wietnamie. Spędziłam tam w życiu łącznie tydzień i nadal uważam, że to za mało. Oto, co według mnie warto zrobić w tym miejscu (kolejność przypadkowa!):
- Zjeść.Specjalnością Hội An są cao lầu - pewien rodzaj makaronu z wieprzowiną i zieleniną oraz bánh bao bánh vạc - pierożki ryżowe w kształcie różyczek. Zdecydowanie najlepsze w stosunku do ceny cao lầu jest serwowane w sekcji jadalnej na targu. Próbowałam w kilku miejscach, gdzieniegdzie ostro przepłacając, ale okazało się, że najsmaczniejsze jedzenie jest właśnie tam. W Hội An popularne są też hoành thánh - czyli "pierożki" wonton.
cao lầu w wydaniu targowym - Wynająć rower.
Jazda na rowerze jest czymś, co mnie uskrzydla (i koloruje moje nogi). To dlatego nic nie sprawiło mi takiej frajdy jak przejażdżka po miasteczku i okolicy na rowerze. Bez problemu można dojechać na pobliskie plaże - najbliższa mieści się ok. 3 km od Hội An. Kolejne są nieco dalej, ale za to jest tam pusto... Wynajem roweru na cały dzień na początku 2013 r. kosztował 20.000 VND ~ 1$ (bez targowania).jedna z plaż w okolicach miasta - Zwiedzić starówkę.
Standardowe bilety w Hội An pozwalają na zobaczenie kilku rodzajów atrakcji wymienionych na dołączonej ulotce. Jest jednak sporo miejsc, do których wejściówki są niepotrzebne i znajdziemy je na mapce.Ulotka załączana do biletu w 2013: mapka
(w 2009 ulotka wyglądała bliźniaczo, ale miała dodatkowo j. francuski;))Ulotka załączana do biletu w 2013: lista rzeczy do zobaczenia
(w 2009 ulotka wyglądała bliźniaczo, ale miała dodatkowo j. francuski;))Tak wygląda bilet po oberwaniu wejściówek do wybranych miejsc. - Zrobić zakupy. Skorzystać z usług krawca lub szewca.
Ci rzemieślnicy są jedną z wizytówek miasta. Więcej nt. szycia ubrań w Hội An pisałam już w tym tekście.
To tutaj dobrze też zakupić lampiony - miasto z nich słynie. :)
- Iść na nocny spacer. Nocą miasteczko cichnie, ale właśnie wtedy łatwiej jest docenić tutejsze lampiony, oświetlone kapliczki itp. Mostek japoński jest otwierany i można przez niego przechodzić bez biletów (świątynka jest zamknięta). Nad rzeką kolorowe łódki rzucają odblaski na wodę...
- Odkryć rzekę.
Zwykle turyści dochodzą do pierwszego mostu na rzece Thu Bồn. Przechodzą nim co najwyżej na drugą stronę, żeby iść do knajpek przy brzegu albo na pobliski nocny targ, i tyle. Pójdź jeszcze niecałe pół kilometra dalej - na południe i zobacz więcej.
roboczy rysunek ;) - Odwiedzić Kazika.
Obowiązkowy punkt zwiedzania dla każdego Polaka. Poszukać pomnika Kazimierza Kwiatkowskiego, polskiego konserwatora zabytków, który wniósł niebagatelny wkład w istnienie hoiańskiej starówki, i zainspirować się tą postacią. Łatwo go znaleźć, wystarczy zapytać. :-)
- Skorzystać z usług kosmetycznych.
W uliczkach okalających rynek od północy i południa znajdują się mniej i bardziej ruchome zakłady kosmetyczne. Można je rozpoznać po paniach machających przed oczami nitką, lakierem do paznokci albo czymś podobnym. Ceny niskie. Jakość - jak Cię mogę. Depilacja nitką jest czymś w Polsce wciąż rzadko spotykanym - warto zobaczyć, na czym polega. Panom oferowane są peelingi i masaże. ;)
- Zrobić sobie zdjęcie ze smokiem i wysłać na
Zdjęcia posłużą do stworzenia smoczej galerii na wietnam.info. Smoka możecie odwiedzić w Kantońskim Domu Zgromadzeń (Hội quán Quảng Triệu). Kiedyś na blogu istniała galeria uśmiechów czytelników - wiecie, jak fajnie zobaczyć teraz po kilku latach te uśmiechnięte twarze? :D
10, 11, 12...
Wypić kawę w maleńkiej kawiarence na łódce. Jechać do Mỹ Sơn. Zwiedzić wyspy Czamów. Spróbować wszystkich rodzajów owoców na targu - można się z paniami umówić, że płacimy po prostu 30.000 VND za kg i brać wszystko; za niektóre owoce przepłacimy, za inne wręcz przeciwnie. ;) Bardzo polubiłam miejscowe targowisko i zaglądałam tam codziennie.
![]() |
Tu było sympatycznie i serwowali dobrą kawę. :-) |
Hội An to miejsce, w którym można się zakochać - ma wyjątkową atmosferę. Jest to dawny port portugalski, z architekturą łączącą wpływy chińskie, japońskie i wietnamskie... Zostałam nim oczarowana i z przyjemnością wspominam spędzone tam chwile. A jak Wasze wrażenia z tego miasta? Spodobało się Wam, czy wolicie bardziej imprezowe i wielkomiejskie klimaty? A może chcielibyście dodać coś do listy? Zapraszam do dyskusji w komentarzach. :-)
Mnie sie podoba Twoj styl pisania i to bardzo! Ludzie czesto (w tym ja) pisza takie flaki o roznych miejscach, ze po prostu nie da sie tego czytac :) Twoj post ma tak lekka i ciekawa forme, ze zrobilo mi sie smutno, kiedy sie skonczyl! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! To chyba przez lata wprawiania się w pisaniu i formatowaniu najróżniejszych tekstów 'na potrzeby Internetu', jako wsparcie firmy męża. Niestety z tego samego powodu muszę się pilnować, żeby nie nadużywać potocyzmów i nie przesadzać z upraszczaniem tekstów. Przeczytałam kilka wpisów na Twoim blogu i uważam, że zdecydowanie przesadzasz z tymi flakami. :-)
UsuńByłem,w zeszłym roku,zakochałem sie w tym miejscu....bardzo tesknię...
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że nie odkryłam wcześniej tego bloga! Bardzo trafne porady - mnie również Hoi An się spodobało, ale niestety pogoda uprzykrzyła nam nieco cały pobyt (www.gadulec.me/hoi-an-podsumowanie-roku). Życzę wszystkiego dobrego w nowym roku i pozdrawiam z Koh Tao!
OdpowiedzUsuńCudowny,obrazowy komentarz.Wybieram się w drugiej połowie lutego do Wietnamu północnego.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem wlasnie na miejscu.. cudownie!!
OdpowiedzUsuńDla mnie Hoi An to najpiękniejsze miejsce w Wietnamie. Uważam, iż należy tam spędzić przynajmniej trzy dni, by poznać jego różnego oblicza. Chętnie bym tam znowu wrócił.
OdpowiedzUsuńJesteśmy teraz w Hoi An!) Lampiony,rowery, pyszne jedzenie,a jutro plaża;) pozdrawiamy
OdpowiedzUsuń