Emilia Krywko Google+ wietnam.info - blog o Wietnamie: października 2012 | blog o Wietnamie
wietnam

20 paź 2012

Mieszanką być...

Niektórzy ludzie oburzają się na dźwięk tego określenia. "Mieszanka" - jak to brzmi! A ja tak lubię. Mieszanka jest wystarczająco przekorna, trochę brzydka i lekko zabawna, taka w sam raz.

Kiedy spotkałam mojego też "mieszanego" przyjaciela, nie musieliśmy zadawać sobie pytania, jak to jest. Od razu wiedzieliśmy, że nasze odczucia są wspólne. Gdy pytają Cię, jak się czujesz mając mamę/tatę z Wietnamu, odpowiadasz zwykle jakoś wymijająco. Temat schodzi na tolerancję, na zachowanie dzieci w szkole; przezwiska, dystans. Takie nic nieznaczące i wiele znaczące szczegóły.

Ale bycie mieszanką (tak, uparcie będę używac tego słowa!) to coś więcej. To wychowanie na styku dwóch różnych kultur, gdzie dwoje kochających ludzi na co dzień zmaga się z własnymi przekonaniami, odmiennościami, gdzie rodzice przesiąkają nawzajem swoimi wierzeniami, zwyczajami... Jeśli przyjrzycie się żonie i mężowi po 30 latach małżeństwa, zobaczycie jak bardzo się do siebie upodobnili. A co wychodzi z takiego upodobnienia w przypadku dwóch osób wychowanych w odległych kulturach? To właśnie dzieci takich mieszanych par maja okazję (i konieczność) obserwowania, jak działa taka synergia.

Ołtarzyk przodków w katolickim domu, polski tata powtarzający, że jest wietnamskim patriotą, wietnamska mama, która robi najlepszy bigos. Piękne pomieszanie z poplątaniem, które w jakiś przedziwny sposób poszerza dziecięce horyzonty, jednocześnie powodując ambiwalentne uczucia.

mała_Emi
Uwielbiam to zdjęcie.
Za zegar po dziadku i wietnamskiego słonia.
Czasami chcesz być tylko Polką/Polakiem, Wietnamką/Wietnamczykiem; móc się całkowicie i jednoznacznie określić, wyglądać jak wszyscy, mieć w głowie to samo, co wszyscy. Od czasu do czasu jesteś też przeciwny mieszanym małżeństwom - na pewno napotkają jakieś kulturowe różnice, które sprawią im w życiu sporo bólu. I po co im to wszystko? Po co przekonywać rodziców do zięcia/synowej Azjaty? Po co narażać dzieci na przezwiska i problemy z tożsamością?

A potem ten stan mija i myślisz sobie, że nigdy, ale to przenigdy nie zamieniłbyś siebie na nikogo innego. To właśnie wychowanie w takim a nie innym otoczeniu, z rodzicami, którzy miłością pokonywali swoje ograniczenia, sprawia, że masz szerzej otwarte oczy i tolerancja nie jest dla Ciebie tylko kolejnym, ładnie brzmiącym słowem.

I zawsze chcesz więcej... Żeby poczuć się kompletny, musisz choć w jednym momencie swojego życia zagłębić się obu rzekach.

4 paź 2012

Em ơi... Ba Lan... - czyli po wietnamsku, poetycko o Polsce

Jest w Wietnamie całkiem znany wiersz o Polsce, napisany w kwietniu 1959 roku przez wietnamskiego poetę, Tố Hữu. Autor odwiedził Polskę w marcu 1959 r., ponieważ uczestniczył w III Zjeździe PZPR. Pomijając polityczny wydźwięk tego utworu, trzeba przyznać, że wyraża on ogromny zachwyt Tố Hữu Polską.

Poniżej znajdziecie dwie wersje polskiego tłumaczenia. Pierwsza nie obejmuje całości i niestety nie znam autora. Druga pochodzi ze zbiorku "Wietnam - krew i kwiaty". Obie są doskonałym przykładem tego, jak trudnym zadaniem jest tłumaczenie poezji pomiędzy językami wietnamskim a polskim. Zwróćcie uwagę na różnice w przekładzie poszczególnych strof.:)

TUTAJ znajdziecie plik, w którym łatwiej Wam będzie porównać oryginał i oba przekłady.

Em ơi... Ba Lan...

Em oi... Ba Lan... mùa tuyết tan
Đường bạch dương sương trắng nắng tràn
Anh đi nghe tiếng người xưa vọng
Một giọng thơ ngân, một giọng đàn.

Có phải Sô-panh tình chứa chan
Nâng đàn ca cô gái Ba Lan
Có phải Ađam hồn vĩ đại
Bay trên đầu thế kỷ nhân gian...

Em đi cùng anh lên thành xưa
Vacsava ấm nắng ban trưa
Nét vàng lịch sử vừa tươi lại
Trong cuộc hồi sinh tạnh gió mưa.

Hãy nghe em từng viên đá lát
Những con đường tiếng hát đau thương
Ba Lan! Ba Lan! - thịt da đã bao lần tan nát
Nước mất tim về vọng cố hương.

Khắp quê em mùa xuân đến rồi
Dù đêm qua chút tuyết còn rơi
Hỡi người chị trên đường quét tuyết
Xuân đến rồi nắng đỏ trên môi...

Nắng trên cao cần trục xây nhà
Nắng lưng tàu phấp phới đi xa
Nắng đỏ ngực anh người thủy thủ
Đẹp như lò Nova Huta.

Em ơi... Ba Lan... mùa tuyết tan
Đường bạch dương sương trắng nắng tràn
Anh đi nghe tiếng đàn xuân ấy
Ca ngàn năm Ba Lan... Ba Lan...
Polsko, siostro moja

Polsko! Siostro moja! W brzozowej alei stopnieją teraz śniegi
We mgle posrebrnej promieniami słońca,
Odchodzę zasłuchany w echa przeszłości
Poezja i muzyka towarzyszą mi nieustannie.

Czy to Szopen dreszczem miłosnym przejęty
Na fortepianie gra tu poloneza?
Czy może wielkie serce Mickiewicza
Stąd się unosi ponad ludzkość całą?

Idź ze mną, siostro, na Stare Miasto
Warszawa oto już w słońcu się grzeje
Migocą wokół freski pozłocone
Burza już przeszła. Warszawa odżyła.

Słuchaj, siostro, pieśni, która dźwięczy z bruku
Słuchaj bolesnej pieśni, co z ulic rozbrzmiewa
O Polsko! Ciało twoje tylekroć dręczono,
Lecz serca zawsze wracały do utraconej ojczyzny.

Budzi się wiosna w całym twoim kraju
Choć nocą nieco śniegu spadło jeszcze,
Siostro! Co śnieg z ulic sprzątasz,
Wiosna nadeszła, na wargach czerwień słońca.

Słońce rozpromienia budujące się domy
I statki odpływające,
Marynarzu, to słońce w piersi twej płonie
Jak piece Nowej Huty.

Polsko! Siostro moja, w brzozowej alei stopnieją teraz śniegi
we mgle posrebrnej promieniami słońca,
odchodzę, a w mych uszach brzmią dźwięki starej pieśni:
„Jeszcze Polska nie zginęła”

Em ơi... Ba Lan... 
 
Em ơi, Ba Lan mùa tuyết tan
Đường bạch dương sương trắng nắng ngàn
Anh đi, nghe tiếng người xưa vọng
Một giọng thơ ngâm, một giọng đàn

Có phải Sô-panh tình chứa chan
Nâng đàn ca, cô gái Ba Lan
Có phải A-đam hồn vĩ đại
Bay trên đầu thế kỷ nhân gian...

Em đi cùng anh lên thành xưa
Vác-xa-va ấm nắng ban trưa
Nét vàng lịch sử vừa tươi lại
Trong cuộc hồi sinh, tạnh gió mưa

Hãy nghe em từng viên đá lát
Những con đường, tiếng hát đau thương
Ba Lan, Ba Lan
Thịt da đã bao lần tan nát
Nước mất, tim về vọng cố hương

Hãy nghe em từng viên ngói đỏ
Những mái nhà phố cũ hồi xuân
Máu đã quyện, em ơi, trong đó
Máu Ba Lan và máu Hồng quân!

Ôi máu đọng mười lăm năm trước
Bốn triệu hồn kêu Nước trong đêm
Em ơi em, làm sao quên được
Ốt-sơ-ven-xim, ốt-sơ-ven-xim!

Nhớ nghe em, những đôi giày nhỏ
Tưởng còn đi chập chững chân son
Những mái tóc vàng tơ đóng bó
Dệt thành chăn rợn bóng oan hồn!

Anh đã đến quê em Cra-cốp
Như quê anh lộng lẫy cung đền
Hồng quân cứu Va-ven xinh đẹp
Như Thạch Sanh đánh ó cứu nàng tiên...

Anh đã đến quê em Ban-tích
Sóng ngời xanh, ngọc bích biển khơi
Đã xóa sạch những ngày Đăng-dích
Màu Ba Lan trong trắng đỏ tươi

Khắp quê em, mùa xuân đến rồi
- Dù đêm qua chút tuyết còn rơi
- Hỡi người chị bên đường quét tuyết
Xuân đến rồi, nắng đỏ trên môi.

Nắng trên cao cần trục xây nhà
Nắng lưng tàu phấp phới đi xa
Nắng đỏ ngực anh, người thủy thủ
Đẹp như lò Nô-va Hu-ta

Khắp quê em, mùa xuân mang tên
Những người con đẹp của trăm miền
Hôm nay gọi nhau về Đại hội
Mở thêm đường, đi lên, đi lên

Mùa xuân đó, quê em ấm áp
Chân người đi, vào cuộc đời chung
Ngựa đang kéo đồng lên hợp tác
Đường ta đi tấp nập vô cùng!

Em ơi, Ba Lan mùa tuyết tan
Đường bạch dương sương trắng nắng tràn
Anh đi, nghe tiếng đàn xuân ấy
Ca ngàn năm: Ba Lan, Ba Lan…
Polsko moja...

Polsko moja - kiedy topnieją śniegi,
a brzozy rosa słoneczna wysrebrza,
idąc słyszę odległe echa
- głos poezji, dźwięki fortepianu.

Czyżby Chopin w natchnieniu
uderzał w klawisze grając poloneza?
Czy myśl Mickiewicza krąży
nad początkami człowieczeństwa?

Idziesz ze mną na Stare Miasto
w południe ciepłą słoneczną Warszawą,
wokół ślady historii jaśnieją jak złoto
zmartwychwstałe wśród deszczu i wiatru.

Posłuchaj, każdy kamień bruku
mówi o cierpieniu.
Polsko – Polsko
twoje ciało dzielono tyle razy,
lecz chociaż umierał kraj, serce Chopina wróciło.

Posłuchaj, każdą dachówkę sędziwych uliczek
odradzających się wiosną - wypełnia krew.
Polsko, przecież to krew twoja
i krew wyzwolicieli.

Powiedz mi, jak zapomnieć
o krwi sprzed piętnastu lat,
krwi czterech milionów wzywających nocami ojczyzny
w Oświęcimiu.

Zapamiętaj maleńkie buciki
z dopiero raczkujących nóżek
i sterty złocistych włosów
przeznaczonych na materace - cienie niewinnych!

Przybyłem do twej kolebki - Krakowa
jak do własnej, gdzie również wznosi się zamek
- to Armia Czerwona ocaliła Wawel
jak Thach Sanh zestrzelił czarnego orła ratując księżniczkę.

Przybyłem nad Bałtyk
do fal błękitnych w perłowym horyzoncie,
do Gdańska, gdzie łączą się barwy Polski:
czysta biel i jasna odrodzona czerwień.

Przyszła już wiosna do ciebie,
chociaż wczoraj w nocy spadło trochę śniegu.
Dziewczyno zmiatająca z ulicy śnieg,
wiosna czerwonym promieniem całuje twe usta.

Słońce oświetla dźwigi stawiające domy
i burty statków wypływających na morze
- zaróżowiło twą pierś, marynarzu,
jak żar pieców Nowej Huty.

Przyszła do Ciebie wiosna, przyniosła imiona
synów przyjeżdżających ze wszystkich stron.
Dziś zwołują Zjazd - otwierają
szeroką drogę, idą naprzód, naprzód!

Ta wiosna cię ogrzewa,
ludzie idą razem,
koń ciągnie pług przez pola,
droga jest pełna uśmiechów.

Polsko moja - kiedy topnieją śniegi,
a brzozy rosa słoneczna wysrebrza,
słucham na drogach śpiewu tej wiosny
krzyczącej przez tysiąclecia: Polska, Polska...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...