Emilia Krywko Google+ Esperanto, motocykl, CS... czyli Tobiasz w Wietnamie | wietnam.info - blog o Wietnamie
wietnam

9 wrz 2012

Esperanto, motocykl, CS... czyli Tobiasz w Wietnamie

 


-  nigdy wcześniej nawet nie siedziałem na motorze - Tobiasz odwiedził Wietnam po raz pierwszy w sierpniu tego roku i od razu przejechał trasę z południa na północ. Jak to jest podróżować po tym kraju po raz pierwszy - na motorze, bez znajomości języka wietnamskiego? Co robi największe wrażenie? Zapraszamy do czytania!

Do Wietnamu nie zawiodły Cię ani studia, ani turystyczne zapędy... Jak to się stało, że tam trafiłeś?
Dokładnie tak jak mówisz. O moich wakacjach paradoksalnie nie decyduję ja sam, ale zarząd organizacji pozarządowej, dla której pracuję jako asystent kongresowy. Decyzja o organizacji Światowego Kongresu Esperanto w Hà Nội zapadła mniej więcej dwa lata przed samym kongresem a moja praca nad tym projektem rozpoczęła się rok później. Potem już wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tak szybko, że nawet szczególnie nie zdążyłem poczytać o Wietnamie ani podekscytować się tym egzotycznym celem urlopowiczów z całego świata. Co ciekawe, podobnie jak u większości Europejczyków, moja wiedza o tym kraju była dosyć parszywa i opierała się na bardzo stronniczym spojrzeniu na Wietnam przez pryzmat amerykańskich filmów oraz “socjalizmu” w nazwie kraju.
Jednakże jak co roku postanowiłem po pracy na rzecz kongresu pozostać trochę dłużej w tym kraju i zwiedzać. Teraz wiem już dużo więcej i paradoksalnie nie przed, ale po podróży do Wietnamu jestem 100 razy bardziej podekscytowany i zainspirowany nim. I to chyba najlepszy dowód na to, że wyjazd był udany.
motorem przez Wietnam
Let's go!

Kongres się skończył, zostało jeszcze kilkanaście dni w Wietnamie. Co dalej? W jaki sposób planowałeś swoją podróż?
Planowałem tylko tyle, że polecę do miasta Hồ Chí Minh (HCM), później zacznę pytać, gdzie warto pojechać dalej. Miałem też oczywiście przewodnik Lonely Planet (co do którego mam wiele zastrzeżeń, nie tyle merytorycznych, co etycznych) i zamierzałem powrócić  na północ. Kupiłem też telefon z GPS i pobrałem kilka skrawków map oraz atlas samochodowy.
Popełniłem także jeden błąd. Kilka osób przed podróżą powiedziało mi, że muszę być silny. Nie rozumiałem, o co im chodzi. Myślałem, że będę jechał 3-4 godziny dziennie a potem leżał z książką pod palmą. W praktyce było inaczej, zdarzało się, że jechałem nawet jedenaście godzin dziennie. Bolał mnie tyłek a wieczorami nie miałem siły, bo kolejny dzień rozpoczynałem pobudką o 5-6 rano.
stolica cesarska w Hue
 Stolica cesarska w Huế
Jesteś jedną z nielicznych osób, które podczas pierwszego wyjazdu odwiedzają nie tylko znane wszystkim, turystyczne punkty... Które z miejsc, jakie zobaczyłeś, zaintrygowało Cię najbardziej i dlaczego?
Uważam, że trudno porównywać królewski pałac w Huế, ze świątynią Chùa Linh Ứng w okolicach Đà Nẵng czy górskimi drogami w okolicach Đà Lạt. To co intrygowało najbardziej, to zróżnicowanie regionów Wietnamu, niewidoczne na pierwszy rzut oka. No i oczywiście wszystko to, co różniło się od tego, co znam z Europy. I wszędzie to pyszne wietnamskie jedzenie!
Chùa, czyli pagoda, Linh Ứng
W efekcie moja trasa wyglądała tak: z Hà Nội poleciałem samolotem do miasta HCM. A stamtąd już na motocyklu (albo jak kto woli – dużym skuterze) pojechałem do Bến Tre > (przez Củ Chi, ale nie przez HCM) Biên Hoà > Đà Lạt > Nha Trang > wieś w połowie drogi między Nha Trang i Hội An > Hội An > (przez Đà Nẵng) Huế > wieś w pół trasy z Huế do Hà Nội > Hà Nội. To miejsca, w których nocowałem. W międzyczasie przejechałem przez wiele mniejszych miast i wsi. Czasami świadomie, czasami się po prostu gubiłem. Ale zawsze z przyjemnością, bo czerpanie przyjemności było jednym z kluczowych założeń. Innym założeniem było wyciszenie się, przemyślenie kilku istotnych spraw związanych z moim życiem prywatnym. Mimo ryku motorów i pisku klaksonów, udało się.
To co intrygowało najbardziej, to zróżnicowanie regionów Wietnamu

Myślę, że każdy przełknie i przetrawi Wietnam na swój własny sposób. Ja np. lubiłem Huế, bo cytadela dała mi wyobrażenie tego, jak kiedyś żyli władcy Wietnamu – moi znajomi byli tam strasznie znudzeni. Hội An bardzo podobało mi się od 6 do 10 rano. Potem ulice zapełniały się Australijczykami a „lokalni” wariowali od nadmiaru turystów. Uciekłem, ale moi znajomi zostali tam dwa dni i byli zadowoleni. I Hà Nội. Z miast, które widziałem, Hà Nội było chyba najbardziej zanieczyszczone i zaniedbane (a może po prostu zbyt zniszczone po wojnie). W porównaniu do miasta HCM i innych miast na południu wyglądało... raczej nędznie. Ale później przekonałem się, że to tam właśnie jest centrum kultury wietnamskiej i polubiłem ten chaos i „hałos”. Wszędzie możesz znaleźć coś ciekawego.
I wszędzie to pyszne wietnamskie jedzenie!
Chciałbym jeszcze dodać, że pomimo, że widziałem miejsca, których nie odwiedzają turyści, nie odwiedziłem najpopularniejszych miejsc w Wietnamie: Sapy i Ha Long. Tego ostatniego cudu nie zobaczyłem z powodu sztormu, moja wycieczka w ostatniej chwili została odwołana. Ale to tylko kolejny powód, żeby powrócić do Wietnamu, prawda?

Porozmawiajmy jeszcze o kwestiach praktycznych. Jak oceniasz motor jako środek transportu w Wietnamie? Nie bałeś się?
Jeszcze przed przylotem, a właściwie przez całe życie, przerażała mnie perspektywa spędzania wakacji w autobusie. Gdy tylko mam czas, staram się podróżować autostopem. Dlatego początkowo myślałem o takim ekonomicznym sposobie na przemieszczanie się w kraju smoka! Gdy jednak okazało się, że nie mam żadnego towarzysza wyprawy, pomyślałem, że to może być i nudne, i niebezpieczne. Zachęcony przez znajomych, którzy byli w Wietnamie (a zarazem zniechęcany przez inne osoby o zachowawczym charakterze), postanowiłem rozważyć podróż motorem. Miałem oczywiście wiele wątpliwości, bo nigdy wcześniej nawet nie siedziałem na motorze. Nie mam też prawa jazdy na motor, więc pojawiła się kwestia legalności. Postanowiłem jednak rozpocząć procedurę wypożyczania pojazdu i zasięgnąłem informacji w jednej z dużych wypożyczalni w Hà Nội. Podczas kongresu miałem jeden dzień wolny. Wtedy wziąłem szybką lekcję wolnej jazdy i wynająłem motor na jeden dzień. Wtedy też zdecydowałem, że to może wypalić i wpłaciłem pieniądze oraz zleciłem transport motocykla z Hà Nội do miasta HCM.
Bałem się przez pierwsze dwa dni. Uczucie towarzyszące mi przez kolejne dni nazwałbym ekscytacją drogą połączoną z pokorą. Oczywiście, chcę zostać dawcą organów, ale najpierw wolę umrzeć z przyczyn naturalnych ;). Współczynnik wypadków śmiertelnych na 1000 mieszkańców w Wietnamie jest taki jak w Polsce. I szczerze mówiąc, bardziej bałbym się siąść na motor w Europie.

Podróżowałeś sam. Nie znasz języka wietnamskiego. Jak się dogadywałeś? Czy język esperanto przydaje się w kontaktach z Wietnamczykami?
W tunelach Củ Chi
Tak, język esperanto bardzo mi się przydał... szczególnie w czasie kongresu oraz później, w kontaktach z przyjaciółmi w Hà Nội. Czasami korzystałem z ich uprzejmości w celu tłumaczenia telefonicznego rozmów. Jednakże uważam, że po opuszczeniu miasta HCM brak znajomości wietnamskiego był, jeśli nie największą, to na pewno jedną z większych niedogodności. I nie mam na myśli “dogadywania się”, bo to mieszkańcy Wietnamu mają we krwi, zwłaszcza jeśli chodzi o robienie interesów. Brak znajomości języka utrudniał mi jednak poznawanie lokalnej kuchni oraz szukanie dróg dojazdowych do niektórych ciekawych miejsc. Jak pewnie wiesz, od oznakowania dróg w Wietnamie można wciąż jeszcze wiele wymagać, a to, że chcemy odwiedzić sławne tunele Củ Chi nie znaczy, że Wietnamczycy rozumieją słowo “tunnels” i że one są faktycznie w mieście Củ Chi. Podsumowując, na kolejną tego typu wyprawę wybiorę się na pewno z kimś z Wietnamu.

Nie miałeś problemów z noclegami? Jak sobie radziłeś z tą kwestią?
W Rotterdamie, w którym mieszkam, jestem zaangażowanym i zapalonym couchsurferem. Myślałem więc, że będę mieszkał z ludźmi z tego ruchu albo w tanich hotelach. Wziąłem też udział w cotygodniowym spotkaniu couchsurferów w Hà Nội. Jednakże okazało się, że po bardzo szybkim odnalezieniu hosta w mieście HCM i opuszczeniu tego miasta nie miałem za dużo czasu na szukanie nowych hostów, a na kilku couchsurferów, którym wysłałem zapytania, odpowiedziała tylko jedna osoba i to za późno. Myślę, że byłoby łatwiej, gdybym podróżował z komputerem albo gdyby aplikacja CS na smartfony umożliwiała tworzenie “otwartych couchrequestów”. Z drugiej jednak strony nie miałem zbyt wiele czasu na spotkania z ludźmi, więc i tego nie żałuję.
Dlatego na trasie mieszkałem w hotelach. Praktycznie zawsze za 160 000 VND (ok. 8 USD). Czasami z klimą, czasami bez. Najtrudniej było w Hội An. Tam zapłaciłem 210 000 VND i to po godzinie poszukiwań. Również w tym momencie chciałbym podkreślić, że czasami (lecz nie zawsze) może przydać się wietnamski “lokalny” lub talent do targowania cen. W połowie hoteli cenniki były jednak wywieszone gdzieś za ladą recepcjonisty.

Wspomniałeś o wietnamskich znajomych... Jak ich spotkałeś? Jaki jest stosunek Wietnamczyków do obcokrajowca-turysty?
Poznałem ich na kongresie, na którym pracowali jako organizatorzy i wolontariusze. Ciekawostka: dwie osoby z komitetu organizacyjnego mówiły po polsku, bo studiowały u nas przed laty. Później również spotkałem kilka osób przez couchsurfing. Zanim odpowiem na twoje pytanie, chciałbym wyrazić swoje uznanie do Wietnamczyków jako współpracowników. To bardzo pracowity, dynamiczny, entuzjastyczny naród. Sam uśmiecham się częściej niż Europejczycy i w tym byłem do Wietnamczyków bardzo podobny. Oni też to zauważyli.
wietnamscy znajomi
W kontaktach z obcokrajowcami są otwarci i zainteresowani naszym życiem poza Wietnamem.
W kontaktach z obcokrajowcami są otwarci i zainteresowani naszym życiem poza Wietnamem. Zawsze bardzo pomocni. Nawet obcy ludzie, czego doświadczyłem, gdy już wieczorem na trasie złapałem gumę. Nie czekałem długo na pomoc. W stosunku do mnie byli też bardzo uprzejmi i wyrozumiali. Nawet policja.
Turystów natomiast (jak wszędzie zresztą) traktuje się jak portfele :). Ale i tutaj nie miałem złych doświadczeń. Bo wiele zależy od tego, jak wyglądasz i się zachowujesz. Raz tylko, gdy taksówkarz zażądał za dużo pieniędzy, pokazałem mu na mapie, że w rzeczywistości pojechał trasą dwa razy dłuższą i bez protestów zaakceptował właściwą opłatę za przejazd. Kilka razy trzeba było zbić cenę o połowę. Im dalej od przetartych turystycznych szlaków, tym trudniej o próbę naciągactwa. Natomiast z moich doświadczeń wynika, że ludzie w Wietnamie są uczciwi.

Gdybyś miał podsumować swoją podróż do Wietnamu jednym zdaniem...
Gdybym podsumował jednym zdaniem, skrzywdziłbym ten kraj. Na pewno jest to jak na razie  najciekawsza podróż mojego życia po bardzo zróżnicowanym geograficznie, etnicznie i kulturowo kraju.

Masz ochotę na więcej Wietnamu? Co chciałbyś zobaczyć następnym razem?
Ja wiem, że muszę tam wrócić nie tylko ze względu na atrakcje turystyczne, lecz przede wszystkim ze względu na wspaniałych ludzi, których poznałem. Poza tym chciałbym zapuścić się w głąb Delty Mekongu oraz zrobić objazd po północnej części kraju, włączając w to Sapę oraz Hạ Long. Jak moi Wietnamscy przyjaciele nie wystraszą się słońca, to może spędzę też pół dnia na jakiejś uroczej plaży :).

Orientacyjna mapka podróży Tobiasza
Wyświetl większą mapę

6 komentarzy:

  1. Wywiad jest fajny ale skoro miało być krytycznie to tytuł jest mało zrozumiały.

    Z chęcią przeczytałbym też trochę danych techniczno-praktycznych. Ile dni, ile km, ile km średnio w ciągu dnia, jak bardzo najlepsze drogi różnią się od najgorszych, jakie regiony omijać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie omijałbym nic. W sumie zrobiłem 2300 km (to już włączając błądzenie i objazdy po miastach wieczorem - frajda, bo nigdy wcześniej nie jeździłem na motorze). Średnio wychodzi ponad 200 km. Przeważnie tego się trzymałem, ale najdłuższy odcinek to jakieś 350.

      Drogi. Czasami boczne lepsze od głównej. Brak reguły. Czasami offroad, a innym razem niespodziewany kawałek autostrady. Generalnie jedzie się 50-60 km/h więc jakość drogi dużo nie zmienia. Raczej natężenie ruchu. Więc często bokami jeździło się przyjemniej, ale też można pobłądzić. Albo to tylko ja jestem taki głupi.

      Jak co to pisz na tobiasz@esenco.org. Chętnie pomogę.

      Usuń
  2. Jak to omijać? Nie ma takich regionów. Wszystko trzeba zobaczyć.;P Dni 11. Kilometry orientacyjnie podane na mapce - powyżej 2000. Ile km w ciągu dnia... tego nie wiem, ale na pewno da się policzyć. Cóż za anonimowa maruda! Jak Cię dorwę Anonimku, to mnie popamiętasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wywiad! Miło poczytać, że nie ja jedna tak lubię Wietnam:)
    Pozdrawiam Was oboje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny i bardzo obszerny wywiad. Na pewno przyda się osobom, które chcą zrealizować marzenie o takiej egzotycznej podróży. Zdjęcia - bajka, zupełnie inny świat. :) Ciekawa informacja o języku esperanto.

    OdpowiedzUsuń

Napisz, co myślisz o tym tekście!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...